Adwent mija
szybko w tym roku, mam wrażenie i nie czuję się nim zmęczona. To był (jest)
piękny Adwent.
Jak myślę o
nim dzisiaj, na pierwszy plan wysuwają się nasze rodzinne wieczorne
spotkania. Mamy w domu zwyczaj kalendarzy
adwentowych, w których w zależności od wieku dzieci pojawiały się różne treści,
ale zawsze były związane ze Słowem Bożym. W tym roku w woreczkach zawisły
fragmenty z Ewangelii z dnia. Każdy fragment miał tytuł „Spotkanie” plus
kolejna liczba. Były (są) to nasze rodzinne spotkania z Bogiem, ale też
spotkania z Nim indywidualne. Zaprosiliśmy nasze córki (bo syn na studiach
jest) do dzielenia się tym Słowem. Kilka razy odważyła się jedna z nich, a ja
bardzo się z tego cieszę. …Słuchałam z zapartym tchem tych paru zdań, które
powiedziała. Trafnych bardzo! I odkrywających ją.
Na drugim
miejscu ustawiają się internetowe rekolekcje z o. Adamem Szustakiem. Nie
wszystko było dla mnie, ale niekoniecznie o treść tu chodzi :) …Forma, jaką
zaproponował o. Adam w „Plastrze miodu”, sprawiła, że późnym już wieczorem, gotowi
do snu, umyci, w piżamach, kładliśmy się z mężem do łóżka, każdy z jedną
słuchawką w uchu, przyczepioną drugim końcem do telefonu i razem, w ciszy,
słuchaliśmy Słowa i rozważań. Czasami zmęczeni zasypialiśmy pod koniec, a
czasami jeszcze chwilę porozmawialiśmy sobie.
Trzecie
miejsce na podium to mój jednodobowy pobyt w szpitalu, już pod koniec Adwentu.
Organizm się zbuntował. Ale już jest dobrze :) …Chociaż musiałam zrezygnować z
dalszego chodzenia na roraty i jednak to wydarzenie zaburzyło czas, to byłam
naprawdę pełna pokoju. Wiem, że to Jezus – Dawca Pokoju :)
I jeszcze
były roraty, i budowanie szopki z br. Łukaszem, i dużo radości z szydełkowych
zamówień, bo dzieci pisały w domach listy do Mikołaja, czy też Aniołka ze
specjalną prośbą o coś ode mnie :)
…A teraz w
domu pachnie bigosem. Czas kończyć ten Adwent. Pan Jezus jest naprawdę blisko.
Tego właśnie doświadczyłam najmocniej :)
Kasia