poniedziałek, 22 grudnia 2014

Adwentowe podsumowanie


Adwent mija szybko w tym roku, mam wrażenie i nie czuję się nim zmęczona. To był (jest) piękny Adwent.

Jak myślę o nim dzisiaj, na pierwszy plan wysuwają się nasze rodzinne wieczorne spotkania.  Mamy w domu zwyczaj kalendarzy adwentowych, w których w zależności od wieku dzieci pojawiały się różne treści, ale zawsze były związane ze Słowem Bożym. W tym roku w woreczkach zawisły fragmenty z Ewangelii z dnia. Każdy fragment miał tytuł „Spotkanie” plus kolejna liczba. Były (są) to nasze rodzinne spotkania z Bogiem, ale też spotkania z Nim indywidualne. Zaprosiliśmy nasze córki (bo syn na studiach jest) do dzielenia się tym Słowem. Kilka razy odważyła się jedna z nich, a ja bardzo się z tego cieszę. …Słuchałam z zapartym tchem tych paru zdań, które powiedziała. Trafnych bardzo! I odkrywających ją.

Na drugim miejscu ustawiają się internetowe rekolekcje z o. Adamem Szustakiem. Nie wszystko było dla mnie, ale niekoniecznie o treść tu chodzi :) …Forma, jaką zaproponował o. Adam w „Plastrze miodu”, sprawiła, że późnym już wieczorem, gotowi do snu, umyci, w piżamach, kładliśmy się z mężem do łóżka, każdy z jedną słuchawką w uchu, przyczepioną drugim końcem do telefonu i razem, w ciszy, słuchaliśmy Słowa i rozważań. Czasami zmęczeni zasypialiśmy pod koniec, a czasami jeszcze chwilę porozmawialiśmy sobie.

Trzecie miejsce na podium to mój jednodobowy pobyt w szpitalu, już pod koniec Adwentu. Organizm się zbuntował. Ale już jest dobrze :) …Chociaż musiałam zrezygnować z dalszego chodzenia na roraty i jednak to wydarzenie zaburzyło czas, to byłam naprawdę pełna pokoju. Wiem, że to Jezus – Dawca Pokoju :)

I jeszcze były roraty, i budowanie szopki z br. Łukaszem, i dużo radości z szydełkowych zamówień, bo dzieci pisały w domach listy do Mikołaja, czy też Aniołka ze specjalną prośbą o coś ode mnie :)

…A teraz w domu pachnie bigosem. Czas kończyć ten Adwent. Pan Jezus jest naprawdę blisko. Tego właśnie doświadczyłam najmocniej :)

Kasia



sobota, 6 grudnia 2014

Góra


Mąż przysłał mi link. Zespół „Na Bani” śpiewa: W górach ludzie, jak one rosną ku niebu. (…)  Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlakiem, a u celu i tak czeka drugi człowiek.
Nie pytałam, czy pamiętał naszą rozmowę z początku tygodnia, gdy mówiłam o czytaniach z Izajasza. Były o… górze! A przynajmniej ja o górze słyszałam :)

    Poniedziałek: Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Pana stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną: Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana do świątyni Boga Jakuba!

    Wtorek: Zła czynić nie będą ani zgubnie działać po całej świętej mej górze, bo kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze.

    Środa: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody. Raz na zawsze zniszczy śmierć.

I jak już doszło do środy i po czytaniu o uczcie była Ewangelia, jak Jezus rozmnożył chleb i nakarmił tysiące ludzi, a zaczynała się słowami: Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział, uświadomiłam sobie, że to ta sama góra, co u Izajasza. …Siedzi na niej Jezus i karmi ludzi, uzdrawia. Tłumy idą do Niego. Dzieją się cuda. I że chcę na tej górze siedzieć razem z Nim. …A potem pomyślałam, że jest też inna góra, na której stoi krzyż i że tam też powinnam z Nim być.

A wracając do „Na Bani”, tak, doświadczyłam, jak ludzie rosną ku niebu w górach, jak potrafią, mierząc się z własną słabością (bo ja się mierzę, jak idę w górę :) ), pomóc drugiemu człowiekowi. W górach ludzie często są bardziej ludźmi. …Nie wiem, czy macie podobne doświadczenia :)

Kasia