poniedziałek, 30 czerwca 2014

Po latach




Byliśmy z mężem na spotkaniu „po latach”. Studencki klub turystyczny, w którym się poznaliśmy, obchodził okrągłą rocznicę.

Uśmialiśmy się serdecznie, czytając stare kroniki klubowe; własne i innych absurdalne wpisy, mówiące o sprawach bieżących (klub schodzi na psy; gdzie jest żarcie?, znowu nikt nie posprzątał), ale też wspominające górskie i kajakowe wyprawy. …Było nam wtedy, w górach, na rajdach, dobrze razem :)

Na spotkaniu były trzy pokolenia. Skupiliśmy się rocznikami, w podgrupy i mieliśmy na twarzach uśmiechy od ucha do ucha. Nastrój podnosiły też stare piosenki turystyczne, grane przez zaproszone na jubileuszowy koncert stare zespoły. Zauważyłyśmy z koleżanką, że teksty piosenek brzmią jednak inaczej.

Oczy szerzej się otworzą i przypomną, i pomarzą. Oni już nie mają czasu, ale dzieciom się przydadzą. Opowieści, opowieści, takie tanie, no bo własne, uśmiechają się, a jeśli przesadziłeś coś - nie zasną.

Wtedy, na studiach, nikt z nas nie miał dzieci.

Tak, o dzieciach też sobie poopowiadaliśmy. A… dzieci jednego z klubowych małżeństw (bo klub studencki jest, jak to na studiach bywa, klubem matrymonialnym ;-) opowiadały wspomnienia z naszych czasów swoich rodziców. To było… wzruszające :)

Ale największym zaskoczeniem dla mnie było… wspólne odmówienie jutrzni z jedną koleżanką. W sali szkolnej, na pryczy, z tabletu, rano po koncercie. Nie spodziewałabym się! Okazało się, że jest we wspólnocie. I jeszcze jeden kolega też się przyznał. …Fajne takie.

Wiem, że spotkania „po latach” mogą być różne. Czasami trupy wyłażą z szafy. Na szczęście moja pamięć jest słaba. Nie pamiętałam żadnych przykrości. Trup mnie nie zaskoczył. Cieszyłam się z każdego spotkanego człowieka. A oni, takie miałam wrażenie, cieszyli się spotkaniem ze mną.


Kasia


środa, 25 czerwca 2014

Owoce



„Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. (…) poznacie ich po ich owocach.”

Nie muszą być wielkie jak arbuzy. No chyba, że jest się arbuzem :) …Ale niektórzy są małymi krzaczkami poziomek, przycupniętymi gdzieś w lesie. Niewielkie, można by z przekąsem powiedzieć:
- Ile tam tego dobra się zmieści?
Ale kto choć raz wybrał się na poziomki i znalazł polanę zasypaną nimi i zebrał choćby małe wiaderko, to wie, ile (razem wzięte) mają w sobie słodyczy. …O ile wygrzewają się w słońcu :)

Myślę o tych wszystkich „zwykłych” ludziach, którzy z pozoru nic wielkiego nie robią. O tych wygrzewających się w Słońcu. Spotkałam ich całe mnóstwo. Wiem, że można nasycać się owocami ich życia. Bo oni zawsze chcą się dzielić i nie boją się, że im zabraknie. Rozdają i rodzą wciąż nowe owoce – jak poziomki.

Kasia

czwartek, 19 czerwca 2014

Siedząc na trawie


W „Boże Ciało” mamy zawsze mszę główną, przed procesją, wspólną dla trzech sąsiednich parafii. W tym roku była odprawiana u nas. A kościół nasz jest położony w pięknym miejscu. Na niewielkiej „górce”, w otoczeniu starych drzew. Msza odprawiana była na zewnątrz.

W czasie homilii usiadłam wprost na trawie. Rodzina spojrzała na mnie zaskoczona. Być może mieli na końcu języka, że zachowuję się nieodpowiednio. Ale ja zobaczyłam obraz. Wzniesienie, Pan Jezus z apostołami i tłum ludzi. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami (J 6,3). Siedzą na trawie. A w miejscu tym było wiele trawy (J 6,10). On mówi, naucza, opowiada, tłumaczy.

Siedziałam na trawie sama. Nikt więcej się nie odważył. Tylko małe dzieci na kurtkach, kocykach siedziały swobodnie. Ale raczej nie słuchały tego, który mówił w Imię Jezusa. Przez moment pomyślałam o nas, dorosłych, którzy wciąż jesteśmy jak dzieci. On mówi, a my jesteśmy zajęci swoim sprawami. Nie pomyślałam jednak, jacy to jesteśmy beznadziejni. Nie. Miałam przed oczami dzieci, wciąż będące w trakcie wzrastania, pojmowania coraz więcej, i więcej. To musi potrwać. To trwa do końca ziemskiego życia :)

Wiecie, co było potem. …Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości. I zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn. (Mk 6,39-44)


Apostołowie nakarmili nas do sytości. …Czy tak to widzisz?

Kasia


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zdjęcie


Kiedy robiłam to zdjęcie, nie miałam żadnego wyższego celu na myśli :) ...Chciałam użyć małej głębi ostrości, czyli rozmyć tło i w tyle miało być wieczorne słońce. Udało się. Jedyna obróbka na komputerze to było delikatne wykadrowanie.

Ale... jak już to zdjęcie zobaczyłam, prawie że od razu przyszły do mnie słowa św. Pawła:
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. (1Kor 13,12)

Pozostawiam bez komentarza :) Tylko do oglądania i rozmyślania. ...Ale swój komentarz możecie zostawić :)
Kasia

niedziela, 8 czerwca 2014

W jedności



Wczoraj zebraliśmy się w naszej parafii na wigilię Zesłania Ducha Świętego. Dużo radości miałam z przygotowań. Mam wrażenie, że stało się to, o czym jest dzisiaj w czytaniu z Listu do Koryntian. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.

Jak już wróciliśmy po mszy, czuwaniu i agapie do domu, wciąż głodna treści duchowych (bo ciało zostało zaspokojone :) – stół na agapie zastawiony był obficie; barszczem, pasztecikami – chyba ze trzy rodzaje, kapustą – na pewno trzy rodzaje, pomidorami w sosie czosnkowym posypanymi serem, jajkami z rzodkiewkami, ciastami…) poszukałam katechezy bp. Rysia (mam słabość :) ). I znowu stało się to, co przydarza mi się często. Akurat miałam do rozważenia w ramach kręgu biblijnego fragment z Dziejów Apostolskich o tym, jak Duch Święty zstąpił na joannitów w Efezie (19-ty rozdział), a homilia, którą znalazłam m.in. na tym fragmencie się opierała. Poza tym była nauka na temat czytania dzisiejszego. Nagranie z 2-go czerwca, nie z dzisiejszej niedzieli. …Wiecie, dla mnie to nie są przypadki. Fragment, który miałam do czytania nie był specjalnie dobierany na ten dzień. Czytamy po kolei całą księgę. Poza tym o północy to ja z reguły śpię, a nie słucham nagrań.

Bp. Ryś mówił o tym, że Duch Święty przejawia się w trojaki sposób: w ludzkich działaniach, poprzez posługi i charyzmaty. I to wszystko zgrało się, a w zasadzie wierzę, że Duch Święty to zgrał (bo On jest dawcą jedności i mistrzem czynienia harmonii) w tych przygotowaniach i potem w samych „obchodach”.

Nie będę pisała szczegółowo, co i jak. Zostaję z przeświadczeniem, że z Nim możemy w tej parafii być misyjni, o co prosi papież Franciszek. Nie tylko dla tych zaangażowanych (chociaż to też jest potrzebne), ale dla innych, dla tych, co dzieci posyłają do Komunii, a sami nie bardzo wiarą żyją. Dla narzeczonych, którzy nie do końca wiedzą, w jakim sakramencie mają uczestniczyć. Dla młodzieży, która została posłana przez rodziców do bierzmowania. Dla tych, co jeszcze od czasu do czasu chodzą w niedziele na msze. …Już nie mówiąc o tych, których w ogóle w kościele nie ma, a są ochrzczeni, bo dotarcie do tych wydaje mi się celem odległym o niebotyczną odległość.

W każdym razie, mam nadzieję, że wielkie rzeczy przed nami, a stanie się to przez działanie w jedności, razem. …Duchu Święty działaj poprzez nas, proszę, bardzo proszę.


Kasia

środa, 4 czerwca 2014

Pamięć




Czytam książkę kard. Luis’a Tagle „Ludzie Wielkiej Nocy”. Przemyśleń w związku z jej treścią mam więcej, ale dzisiaj trzy zdania:

Dla nas, chrześcijan, życie chrześcijańskie, które jest życiem wiary w Zmartwychwstanie, opiera się na pamiętaniu. Nie chodzi przy tym jedynie o przypominanie sobie jakiejś idei, czy pojęcia. Chodzi raczej o podtrzymywanie w nas żywej, miłującej Obecności.

Uświadamiałam sobie konieczność „pamiętania o wielkich dziełach Bożych”. Szczególnie mocno ta świadomość dochodziła do głosu w czasie Triduum Paschalnego. Ale taka pamięć to za mało.

Ta książeczka naprowadziła mnie na proste skojarzenie. Pół dnia pracuję w domu. Nie myślę cały czas o mojej rodzinie, ale… rano modlę się za nich. Myślę, gdy mają klasówki. Myślę o tym, kiedy kończą lekcje. Zastanawiam się, czy już jest czas, że powinni być w domu. Dlaczego ich jeszcze nie ma. Myślę, żeby zacząć gotować obiad. Cały czas wiem, że są. Pamiętam o nich. To się dzieje bezwiednie. Nie muszę sobie przypominać, żeby pamiętać. …Pamiętać o Bogu, to znaczy nie tylko pamiętać o wydarzeniach, których dokonał, ale pamiętać o Jego obecności. Dlaczego w przypadku Boga bywa to trudniejsze? …Bo miłość zbyt mała?

Kasia

Ps. Zdjęcie w opozycji do treści. Bardziej ku przestrodze, do czego prowadzi brak pamięci ;-) ...Na zdjęciu zapomniany hotel, gdzieś w Grecji.