Zaczęło się
od dyskusji, w której padło stwierdzenie, że małżonkowie, którzy mówią: U nas nie ma kryzysów, albo kłamią, albo
są na siebie obojętni, żyją w dwóch różnych światach, nie mając wobec siebie
żadnych oczekiwań. Rozumiem, że ta druga sytuacja to jest dopiero kryzys!
Dobrze
przeżyty kryzys, według dyskutantów, ma rozwijać małżeństwo. Jest jednym z
elementów związku.
Myśląc o
swoim własnym małżeństwie, próbowałam dowiedzieć się w takim razie, co to
znaczy „kryzys w małżeństwie”. Czy musi trwać długo? Jakie są jego cechy? Tym
razem definicji nie udało mi się uzyskać, ale… przypomniałam sobie zupełnie
inną rozmowę – na temat dialogu małżeńskiego. My w takim oazowym sensie nie
praktykujemy, ale są tacy, którym bardzo pomaga.
W czasie tej
rozmowy doszłyśmy z koleżanką do wniosku, że kryzys w małżeństwie jest
chwilowym popsuciem się czegoś pomiędzy, przy czym chwilowość może osiągać
różną długość. Dla koleżanki popsucie kończy się dialogiem małżeńskim. Dla mnie
kryzys w małżeństwie to zerwanie nici
porozumienia, wyrażające się w niechęci do dialogu i również kończy się
podjęciem rozmowy.
Zerknęłam jeszcze
do Słownika języka polskiego:
Kryzys:
1. sytuacja, w której jakiś konflikt
staje się tak poważny, że grozi wybuchem wojny, zmianą rządu lub innym
radykalnym rozwiązaniem
2. załamanie się procesu wzrostu
gospodarczego i regres w rozwoju ekonomicznym państwa
3. stan zniechęcenia i utraty
motywacji do życia i pracy
4. zachwianie jakiegoś systemu
wartości lub pozycji czegoś
5. najcięższy, przełomowy moment w
przebiegu choroby.
Myślę, że można
odnieść te punkty również do kryzysu w małżeństwie:
1.
trzaskanie drzwiami, filmowe tłuczenie talerzy po wyjście z domu, a nawet
porzucenie rodziny
2. Punkt 3.
powinien być przed 2., ponieważ niechęć do życia i pracy może spowodować
załamanie ekonomiczne rodziny.
3. O! To
znam szczególnie – utrata motywacji do czegokolwiek, a szczególnie do rozmowy.
4. A tak!
Zostaje zachwiana jedność.
5. I tylko
do tego punktu nie potrafię się odnieść, bo jednak małżeństwa chorobą bym nie
nazwała.
Tylko nie
wiem, już na koniec, czy życzyć Wam i sobie kryzysów w małżeństwie, czy raczej
nie? …Ale mam cytat :) Daliśmy go z mężem jako radę na całe życie nowo poślubionym.
Gniewajcie się, a nie grzeszcie:
niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! (Ef 4,26)
Kasia