Natarczywy
dzwonek do drzwi. …Patrzę przez judasza, dwie kobiety, jedną kojarzę. Otwieram.
- Dzień
dobry. Jesteśmy ze spółdzielni. – Tu pada nazwa spółdzielni mieszkaniowej, w
której zasobach mamy mieszkanie. – Dlaczego TO jest napisane na ścianie, a nie
na drzwiach?
Wyszłam za
próg, spojrzałam do góry.
- Bo na
drzwiach nie widać – odpowiedziałam spokojnie.
Pani,
groźnie patrząc mi w oczy, bardzo stanowczym tonem zarządziła:
- Proszę
wziąć ścierkę i TO zetrzeć. Napisać sobie kredką na drzwiach. …Ściany zostały
pomalowane za pieniądze unijne! To nie może tak zostać!
Odpowiedziałam:
- Dobrze. –
I widząc, że Panie odchodzą, zamknęłam drzwi.
Dopiero po
chwili dotarł do mnie absurd argumentacji. …A jakie to ma znaczenie, czy ściany
zostały pomalowane za pieniądze unijne, czy za jakiekolwiek inne?! Albo pisanie
po ścianie uważamy za naruszenie porządku albo nie.
Starłam napis:
C + M + B 2015. Nakreśliłam podobny na drzwiach. Drzwi jasne, więc nie było go
widać. Poprawiłam delikatnie ołówkiem. …Szkoda, że wcześniej o tym nie
pomyślałam, oszczędziłabym sobie nerwów, a pewnie i Pani również ;-)
***
Bogu dziękuję, że wciąż spokojnie
mogę umieszczać na drzwiach napisy, mówiące o mojej wierze. Jeszcze nikt nie
obrzuca mojego mieszkania „błotem”, nie wywleka mnie z domu…
Jedyne, czego muszę pilnować, to
tego, jak reaguję na tych, którzy do moich drzwi pukają. …Czy naprawdę mogą
zobaczyć we mnie uczennicę Chrystusa?
Kasia