Ojoj, miesiąc minął od ostatniego wpisu. …Wakacje, urlop, morze i góry. Ale powolutku wracam :)
Pierwszy
tydzień urlopu spędziliśmy pod Tatrami, na rekolekcjach czterech
zaprzyjaźnionych wspólnot. O. Tomasz, dominikanin, który w tym czasie miał
spotkania z naszą młodzieżą, stwierdził, że wciąż się do siebie uśmiechamy, że
to aż dziwne jest, nienaturalne.
W pewnym
momencie uświadomiłam sobie, patrząc na te wszystkie osoby (ok. 40 dorosłych i
podobna ilość dzieci), że mam ogromny dar (I to dany już na początku
małżeństwa. Znamy się z niektórymi ponad 20 lat!). Bo, chociaż widujemy się raz,
dwa do roku (nie licząc ludzi ze wspólnoty z mojego miasta), to mam codzienną świadomość,
że oni są i że naprawdę w każdej sytuacji mogę się do nich zwrócić, że modlą
się za mnie, że rozważają to samo Słowo, itd. I kiedy spotykamy się na
rekolekcjach, cieszymy się ogromnie, mimo że w ciągu roku naprawdę bywa we
wspólnocie ciężko. Dużo, dużo radości jest latem. Choć również i trudnych
chwil. Bo są i poważne rozmowy, wspomnienia, sprawy bieżące, na granicy łez.
Nie wiem,
czy wciąż można nazwać ten czas rekolekcjami. Jak twierdzi o. Michał: Prawdziwe rekolekcje to ciężka praca, to
walka, to trud, zmaganie się ze sobą. Ci, którzy uczestniczą w rekolekcjach
przeze mnie prowadzonych, wiedzą, że nie przesadzam. To jest też czas walki
Boga o moją duszę. Po dobrze odprawionych rekolekcjach, uczestnik powinien być
zmęczony, nie wypoczęty. Praca duchowa naprawdę kosztuje. …Może są różne
rekolekcje? Tak, bywały takie lata, w których ten letni tydzień był dla mnie
bardzo trudny. I wiem, że dla niektórych i w tym roku ten tydzień był
przełomowy. Ale czy nie może być również tak, że Pan Bóg daje jako rekolekcyjny
dar radość i wytchnienie? …Wszak jest nieograniczony :)
*
Cd o
rekolekcjach nastąpi :)
Kasia
Dobrze byłoby Kasiu, żeby wysiłek mógł być radosny ;)
OdpowiedzUsuńah, ah i ja tam byłam, miód i kawę piłam ;-)
OdpowiedzUsuńserdeczne dzięki Kasiu, pozdrawiam