sobota, 14 lutego 2015

Kolejny początek


Czytam ostatnio Księgę Jonasza. Wiem, to na jeden wieczór jest. Ale mamy we wspólnocie rozłożone czytanie na kilka dni, więc czytam powoli, zastanawiając się nad małymi fragmentami.

Podpasował mi Jonasz.

Taki czas ostatnio był, że bardzo mocno odczuwałam swoją… hmm… nie chciałabym użyć słowa grzeszność… beznadziejność byłoby dobrze. Wiecie (a może nie wiecie), takie myśli (oparte na faktach), że słabo mi idzie z tym kochaniem bliźniego, że wymądrzam się pisząc komentarze do czytań na mszę niedzielną, że pomagam mężowi przy kręgu biblijnym, że staram się na blogu o Bogu pisać, a sama jestem… zwyczajnie beznadziejna. I w zasadzie nie powinnam zabierać się za Boże sprawy.

I można pozostać w takim stanie. Można wejść na statek (w nawiązaniu do Jonasza), zejść pod pokład i głęboko zasnąć. I trwać we śnie.

Ale (i to jest cudowne) Pan Bóg zsyła wiatr, wichurę, burzę, sztorm. Potrząsa (na szczęście!) i nie pozwala trwać w tej zapaści. …Potrząsnął mną. A dzisiaj w refrenie psalmu w czasie mszy usłyszałam potwierdzenie (tak mi się w każdym razie wydaje): Idźcie i głoście światu Ewangelię.
Wiem więc tyle, że jest ze mną źle i nie akceptuję tego, ale Jezus przecież też o tym wie. Co więcej - kocha mnie!

To jest kolejny początek. …Bardzo się cieszę, że Wielki Post jest tak blisko :)

Kasia

6 komentarzy:

  1. Dziękuję za ten tekst i za to, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie ratunkiem w sytuacjach dręczących myśli, czasem odzwierciedlających rzeczywistość, ale częściej fałszywych jest dziękczynienie i uwielbianie Boga. To przenosi naszą uwagę z rzeczywistości zła na wszechmocnego Boga. Dodaje nadziei, że z Nim wszystko jest możliwe. Ktoś mi to niedawno podpowiedział;) Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Tylko, żeby o tym zawsze pamiętać...

      Usuń
    2. Łatwiej się podpowiada niż realizuje :)

      Usuń
  3. Są takie myśli, to prawda. I to po dobrej sobocie, w niedzielę. Pomimo iż to niedziela miała być pełna darów i dobra i szczęśliwa... Ne wiemy, co nas na następny dzień czeka, a poczucie, że się jest beznadziejnym się wciska i że może nie powinno się robić nic, bo to by tak samo wypadło...

    OdpowiedzUsuń