czwartek, 26 marca 2015

Łąka


Był środek dnia, gdy wyruszyła w drogę. Wiedziała, którędy iść – po śladach. Widziała je wyraźnie. Mocne, wyżłobione w drodze. Szła z radością, ciesząc się z coraz bliższego spotkania. Zaczęła nawet biec. Chciała już, natychmiast, osiągnąć cel.

I wtedy droga mocno skręciła w prawo i tuż za wielkim dębem zobaczyła łąkę, przepiękną, ogromną łąkę z tysiącem kwiatów. Teraz ścieżka biegła wzdłuż łąki. Dziewczyna szła jakiś czas jej brzegiem, muskając dłonią źdźbła trawy i kwiaty. Szła coraz wolniej, i wolniej, i wolniej… W końcu zeszła z drogi i zanurzyła się w zielone pole. Tańczyła, śpiewając z radości. Rzeczywiście było pięknie. Zmęczona usiadła w trawie. Z kwiatów, które rosły wkoło uplotła wianek na głowę. Zaciekawiona przyglądała się drobnym stworzonkom, drepczącym wśród traw. Słuchała świerszczy…

A czas płynął. Niebo czerwieniało, cień się wydłużał. Powiał wiatr. Jeden, drugi podmuch, coraz silniejszy. Tak, jakby chciał popchnąć ją dalej. Jakby wołał: „Idź, cel wciąż jest przed tobą! To tylko łąka, piękna, dobra łąka, ale najważniejsze spotkanie wciąż jest przed tobą.”

Św. Grzegorz Wielki napisał: „Co to za wędrowiec, który na widok kwiecistej łąki zapomina o tym, dokąd idzie?”

Kasia

Ps. To zdanie Grzegorza Wielkiego przeczytałam w książce bp. Grzegorza Rysia „Wiara z lewej, prawej i Bożej strony.”




2 komentarze: