niedziela, 13 lipca 2014

Problemy z glebą


Wysiałam maciejkę na wiosnę, w donicy, na balkonie. Wyrosły dwie. Wysiałam groszek pachnący, z dziesięć ziaren wsadziłam do ziemi. Wyrósł jeden. Nie kwitnie. Nagietki rosną, ale słabo i też wciąż nie kwitną.

Podejrzewam, że ziemia jest kiepska.

Oczywiście moje problemy z kwiatami balkonowymi to tylko prolog. Dalej będzie o sprawach większej wagi (chociaż denerwuje mnie, że tak słabo mi idzie z kwiatami balkonowymi), o problemach z ludzką glebą, na której Jezus sieje Swoje Słowo – Słowo, którym sam jest.

Przed Ewangelią dzisiaj było powiedziane: Ziarnem jest słowo Boże, a siewcą jest Chrystus,  każdy, kto Go znajdzie, będzie żył na wieki. Zwróciłam na tę aklamację szczególną uwagę, bo łączy dwie rzeczy. Jedną – działanie Zbawiciela i drugą – działanie człowieka.

Pan Bóg sieje, można powiedzieć, gdzie popadnie. Nie obawia się „zmarnować” ziarno. Problem jest z człowiekiem, w którym Jego dar (ziarno) nie może się zakorzenić (ale korzeń to jeszcze mało) i wydać owoców. Człowiek jakoś musi się postarać, poszukać Siewcy.

Psalmista napisał o Bogu: Nawiedziłeś i nawodniłeś ziemię, wzbogaciłeś ją obficie. (…) I tak uprawiłeś ziemię: nawodniłeś jej bruzdy, wyrównałeś jej skiby, spulchniłeś ją deszczami, pobłogosławiłeś płodom. …Pan Bóg przygotowuje ziemię w człowieku! Wydaje się więc, że to, co ma zrobić człowiek to jakieś minimum. Skoro On glebę użyźni, ziarno wysieje, zadba o jego wzrost, nawodni, nasłoneczni. …A jednak pozostawia człowiekowi wolność, możliwość decyzji: Chcesz, żebym zadziałał?

Kasia

9 komentarzy:

  1. To nie jest... takie proste.Tytuł bardzo trafny na dziś. Podejrzewam, że nie jestem dobrą glebą... Słuchałam dziś połajanek księdza, który kierował homilię do wiernych. Powiedział, że z pewnością "nie czytamy Słowa, bo gdybyśmy czytali, zaczęlibyśmy myśleć Słowem mówić Słowem, a Ono by nas zmieniło". Homilia waliła w osoby, które nie czytają Biblii i oni mieli spuszczone głowy. Było mi ich żal. Ale było mi też żal siebie- że jestem jakąś złą glebą, bo pomimo czytania Słowa, pragnienia życia Nim, ciągle te zmiany we mnie są mgliste, a niekiedy, w trudnych sytuacjach, zupełnie niewystarczające.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja trafiłam dziś do innego kościoła , z wyrzutami sumienia , że najpierw rowery wodne i park linowy (uroczy dzień z Wieruszką dziś jedynaczką) a potem msza. Okazało się jednak, że piękna homilia, zrozumiała dla dwunastolatki, spokojna . I o czytaniu Biblii było -czy pamiętasz co było w czytaniu , pierwszym i drugim ? Nie pamiętałam , ale nie zawstydzało mnie tylko zmotywowało. Kazanie okraszone fragmentami lektury poleconej , toczyło się powoli , z namysłem refleksją jaki plon dziś wydamy ? Kilka razy jakby od niechcenia padły słowa , kto ma uszy do słuchania , niech słucha. A to okazało się, nie taka prosta sprawa ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny, nasza wina też, ale zobaczcie, co u siebie na blogu napisał o.Michał: "Abstrahując od indywidualnej winy, trzeba powiedzieć jasno - nie będzie miłości wobec Słowa przy takim poziomie kaznodziejstwa, nad jakim wielu z nas boleje i z którym wielu z nas się spotyka. Nie ciągnę wątku. Jedno jest pewne - dziś przepraszam Jezusa za niefrasobliwości kaznodziejskie, za każdą straconą szansę na wzbudzenie miłości do Słowa w słuchaczach... Za każdą zmarnowaną szansę... I modlę się o łaskę... bycia cudem... właśnie w tym aspekcie. Modlę się o tę łaskę nie tylko dla siebie - ale dla wszystkich kapłanów, których znam. Amen."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowa piękne. Mam porównanie kaznodziejstwa w moich dwóch (tak, tak!) parafiach. W jednej z nich ksiądz jednak zakłada, że ci , któzy przyszli i słuchają tzn. słyszą- chcą usłyszeć. I o tym mówi. Raczej sie skupia, jak za Chrystusem iść, nie tylko Go słyszeć. Widocznie też sam wie, że nie jest to "automatyczne". Te kazania są lepsze, gorsze, ale zawsze... krzepiące. Te z drugiej parafii zakładają, ze ludzie znaleźli sie na mszy przypadkiem, od czasu do czasu- jakby teraz nie było innych "atrakcji" i trzeba ich za to te wszystkie razy, kiedy nie byli- "opieprzyć". Może te parafie są inne, a ja czegoś nie wiem. Zabawne jest, że w tej piewszej ostatnio ksiądz nawet powiedział "wiem, że idziecie z tym Słowem w sercu, czasem próbujecie o tym pisać, rozmawiać, a nad nim trzeba pomyśleć, pomilczeć czasem". W tę niedzielę w drugiej parafi ksiądz grzmiał- z pewnoscia nie słuchaliście czytań, nie rozmawiacie ze sobą o Piśmie Świętym!...

      Usuń
  4. Kiedyś poprzestawałam na niechęci do tych , którzy byli nieudolnymi depozytariuszami Słowa , którzy siali nieudolnie i wręcz odstraszająco . Tę niechęć przenosiłam na Kościół obracając się wśród podobnych ludzi zasklepiliśmy się w swoich racjach . Potem obserwowałam innych wierzących i praktykujących -ile ludzi tyle praktyk (czasem jedynie słusznych) jednak próbowałam zrozumieć jak to wierzenie i praktykowanie powinno wyglądać. Wiele dały mi spotkania z rodzinami wielodzietnymi -widziałam jak realnie praktykowali na co dzień chrześcijaństwo bez ściemy, wśród trudów życia (np. przyjęcie z miłością (sic!) siódmego, ósmego dziecka). Aż po latach (dzięki tym kontaktom )trafiłam na rekolekcje ignacjańskie , znalazłam osobistą relacje z Bogiem (niby była, ale jak rwąca nić ) zaczęłam interesować się stronami internetowymi, moje półki wypełniła literatura religijna . Z czasem zrozumiałam , że moje życie nie zależy od kiepskiego kaznodziei (często zagorzałego katolika, który zagubił chrześcijański rodowód ). Oczywiście to smutne i w skutkach katastrofalne (dla mnie wiele straconych lat, a dla kogoś może zupełne odejście od wiary). Tak patrząc na to z mojego ogródka, to wygląda to tak jak w szkole ;czasem najlepszy nauczyciel nie nauczy niczego ucznia , na siłę i wbrew niemu , a uczeń żądny wiedzy może bez problemu zdobyć potrzebną wiedzę mimo kiepskiego nauczyciela, bo mu tego nie może zabronić. Kluczem jednak jest wola i wolność człowieka. Oczywiście lepiej by było jakby było lepiej. Jednak dzięki tym trudnościom dotarłam do tych , którzy umieją we mnie spowodować słuchanie i słyszenie . Wcześniej pojawiła się wola i w odpowiedzi Ktoś mi zesłał możliwości, kontakty adresy. Zatem jak na Twoim kamieniu Kasiu :Szukajmy ....a znajdziemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, nie przeszkadzał mi ten ksiądz w moich rozmyślaniach- jak zresztą widać- dowolnych rozmyślaniach w oparciu o jego słowa. A innym? To jest środowisko wiejskie, tu ludzie mocniej stoją na ziemi... więcej pokory mają tak z zasady, bo oczywiscie są wśród nich różne typy ;)

      Usuń
  5. Byłam gościnnie w tę niedzielę w innej parafii. Ksiądz mówił o Jezusie (wiecie, że czasami nie mówią), ale nie powiedział o rozważaniu Słowa. A wydawałoby się, że ta Ewangelia o ziarnie Słowa mówi wprost.
    Wiem, że można różnie ułożyć homilię. Tylko że czasami Pan Jezus na talerzu niejako podaje słowa o czymś konkretnym, a księża jakby tego nie widzą. Tej prostoty, którą powinni wydobyć z Ewangelii danego dnia, pokazać, nie widzą.

    ...Dostrzegam tych, którzy "rozmiłowani" są w Słowie :) Po ich homiliach widać, że obcowanie z Biblią to dla nich chleb powszedni. Nie mówią "swego". Są jak prorocy - przekazują Boże słowa.

    Chociaż... wiecie same, jak to jest, czasami wydaje nam się, że o kimś coś wiemy, a guzik wiemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze jednak, że mamy te blogi. Tak sobie chciałam porozmawiać o tych homiliach- bo jakoś bardzo mi się w uszy rzuciło wczoraj i już się nad pocztą zastanawiałam, a tu mam, proszę :) Dobra strona - list biskupa do wiernych i oświadczenie proboszcz czytał po mszy św., a nie "zamiast" kazania. A tak w związku z ostanim zdaniem- na ogół guzik wiemy o kimś :)

      Usuń