sobota, 28 listopada 2015

Refleksje na koniec roku


Na stole wieniec adwentowy, na parapecie kiełkujące hiacynty. A w sercu?

Koniec świata od czasów Jezusa zawsze bliski. Końcówka roku liturgicznego straszy biblijnymi czytaniami. Czas próby, nieuniknione cierpienie, zło czyha. 

Zawieszona jestem między nadzieją i lękiem…

Ten dzień przyjdzie na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, i stanąć przed Synem Człowieczym. (z Łk)

Wstając dzisiaj rano na mszę, zastanawiałam się, między spuszczeniem jednej a drugiej nogi na podłogę, jaka jest moja motywacja, że wstaję w sobotę rano o 7.30. Wtedy, kiedy mogę dłużej pospać, powylegiwać się bez skrupułów. (A w głowie już miałam myśl o porannych roratach, które zaczynają się w przyszłym tygodniu; u nas o 6.00-ej).

Dlaczego? 
- Bo chcę, aby Jego sprawy były ważniejsze od moich – pomyślałam, ziewając i trzęsąc się z zimna. Głupota? 
- Zależy, jakie ma się w tym względzie doświadczenia. 

Kasia

Ps. A najpiękniejsze jest to, że On mi dobra w moim życiu nie odbiera, a tylko wciąż i wciąż dodaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz