Córka spytała mnie, co chciałabym mieć napisane na nagrobku.
- Na pewno coś o zmartwychwstaniu. – odpowiedziałam. – Chciałabym, żeby mój grób dawał nadzieję tym, którzy będą koło niego przechodzić. I ma być krzyż. Nie tablica, płyta z wykutym krzyżem, ale stojący krzyż.
- A ja chciałbym mieć kamień – powiedział mój mąż. - Nie leżącą płytę, ale kamień, najlepiej duży, niewygładzony. …Tylko ciężko by się go czyściło – dodał praktycznie.
- I ciężko byłoby znaleźć taki kamień – zastanowiłam się. – Ale może to nie będzie mój problem…
Kto będzie pierwszy? Komu przyjdzie tęsknić na ziemi?
…Żyć tak, żeby od razu pójść do Nieba. Tam będzie łatwiej czekać na spotkanie.
A słowa na nagrobku męża mają być z psalmu 23-ego. Tylko jeszcze nie wiemy, które, bo ciężko się zdecydować, a cały chyba się nie zmieści. …I drogo by było ;-)
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz