piątek, 16 maja 2014

Trzy bramy




Miało być o czymś innym, ale przeczytałam o tym, co powiedział dzisiaj papież Franciszek. Zbiegło się to z wątpliwościami, które mnie męczyły ostatnio.

Papież mówił o otwieraniu trzech bram poznania Jezusa:

- modlitwa do Jezusa

- przyjmowanie Jezusa w sakramentach

- naśladowanie Jezusa. Branie Ewangelii: co On uczynił, jakie było Jego życie, co nam powiedział, czego nas nauczył i spróbujmy Go naśladować – powiedział papież.


Usłyszałam ostatnio, że rozważanie Słowa Bożego nie jest jedyną drogą poznania Boga i  formacji chrześcijańskiej. Zgadzam się z tym - z tym, że nie jest jedyną drogą. Ale… z tyłu tego stwierdzenia była myśl o odpuszczeniu sobie codziennego rozważania Słowa. …Przez moment zastanawiałam się: a może przesadzam z zaangażowaniem się w czytanie Biblii, słuchanie (bo rzeczywiście i osobista modlitwa, i czytanie dzieciom, msza, pomoc w kręgu biblijnym… ). Zdroworozsądkowo patrząc – może przesadzam?


Tylko, drążyłam dalej, przecież nie pomijam przy tym innych punktów. Co więcej, to codzienne czytanie Pisma Świętego stało się moją modlitwą, słuchaniem Boga, rozmawianiem z Nim. I doprowadziło to częstej Eucharystii. …Stopień zaangażowania w miłość jest wciąż niewystarczający. To wiem. Ale przecież wciąż mam szansę być lepszą.


Czasami spotykam się z lękiem niektórych osób, żeby nie być jak uczony w Piśmie. Ale nie chodzi o to, myślę, aby odstawić Biblię albo dawkować ją sobie tylko raz w tygodniu na mszy niedzielnej (żeby nie przesadzić). A chodzi raczej o to (tak mi się wydaje), aby uczynić czytanie Biblii spotkaniem z Bogiem. Nie swoją mocą. Mocą Ducha Świętego to spotkanie się odbywa. …A praktycznie? Zacząć rozważanie od modlitwy i trwać w niej, z pokorą. Odsuwać rozproszenia. Prosić o rozeznanie. …Tutaj każdy jakiś tam sposób znajdzie, jeśli zechce wejść na tę drogę. Mogę tylko wciąż i wciąż przekonywać, że warto :)


Kasia

3 komentarze:

  1. Czytanie... jest ważne. Układa myśli każdego dnia. Jak ma się stać mocą uczynków, czynów- ciągle wydaje mi się, że to nie jest łatwe. Ale zastanawiam się też, czy nie jest tak, że człowiek jednak stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej... I tak jak - im więcej złego w życiu się zrobi, tym mniej ma się oporów, żeby zrobić następną zła rzecz, to im więcej dobrego, tym bardziej dla siebie i otoczenia staje się normalne i chce się więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie trochę pocieszyłaś :)

      Usuń
    2. Może się trochę sama pocieszam. Bo kiedyś z czynami było lepiej, jak mi się wydawało, za to regularność czytania- leżała kompletnie :) Teraz z tym drugim jest dobrze, ale ciągle siebie pytam- co więcej mogę zrobić? I ciągle wydaje mi się, że coś więcej powinnam

      Usuń